poniedziałek, 2 marca 2015

Rozdział V

Rozdział V "Pytania"


  - Pospiesz się, Andy!- krzyknęła ledwo gotowa Alex.- Jesteś tu już od dwóch tygodni i dalej się nie wyrabiasz mimo, że do tego zajęcia zaczynają się późnym rankiem...- mruknęła załamana moim postępowaniem ze skrzyżowanymi rękami.
   Byłam jeszcze w piżamie i ledwo się podniosłam, spojrzałam na zegarek. Była już równo dziesiąta i za piętnaście minut miała się zacząć lekcja. Zerwałam się z łóżka i ruszyłam pędem do łazienki, powracając tylko na chwilę, by chwycić w biegu koszulę, spodnie i bieliznę. Przygotowałam się pospiesznie, odświeżyłam się i chwilę później wyłoniłam się w pełni gotowa.
  - Wow.- zaskoczona Alex spoglądała na mnie zza lusterka.- Szybko ci poszło.
  - Wiesz, ja w łazience robię o wiele mniej rzeczy od ciebie.- zaśmiałam się cicho pod nosem.- Między innymi się nie maluje rzecz jasna.- rzuciwszy to chwyciłam za torbę i wyszłam z pokoju, a za mną rudowłosa dreptała moimi śladami.

   Pierwszy trening jaki odbyłam był niespodziewanie ciężki. Myślałam, że dla nowicjuszy są jakieś taryfy ulgowe, jednak pomyliłam się i to jeszcze jak. Do "pary" przydzielono mnie z trenerką. Czarnowłosa, niższa ode mnie o pół głowy kobieta, o bardzo kobiecych kształtach stanęła przede mną bez słowa. Naparła na mnie od razu niespodziewanie. W ostatniej chwili odsunęłam się i zblokowałam jej przedramię swoim. Nie czekałam na jej kolejny ruch tylko naparłam na jej odsłonięty tors. Niestety uderzenie było zbyt słabe, bo nim moja pięść zetknęła się z jej górnymi żebrami odsunęła się wystarczająco, by zneutralizować siłę mojej ręki. W jej oczach zobaczyłam, coś, co kazało mi uchylić się przed ciosem w kark. Nie pomyliłam się i dzięki temu podejrzeniu trzymałam teraz obie jej ręce. Pociągnęłam ją tak, by obrócić jej ciało plecami w moją stronę i zakładając jej jeden mocny chwyt na karku powaliłam ją na ziemię. Ta szybko mnie z siebie zrzuciła i pozbierała się z nieco zdziwioną miną. Podeszła do mnie zwinnym krokiem, jak tancerka i wyciągnęła w moją stronę rękę. Z początku myślałam, że to kolejny atak, jednak zrozumiałam po chwili, że to zwykła oferta pomocy. Podtrzymałam się na jej ramieniu i stanęłam na równe nogi.
  - Będą z ciebie ludzie Callaway.- mruknęła mi w ucho.- Zupełnie jak matka.
   Ostanie zdanie, które wypowiedziała uderzyło mnie jak ciężki przedmiot w klatkę piersiową. Skąd ona mogła znać moją matkę. Sama jej nie znałam. Wiedziałam tylko jak wygląda nic więcej. Nie pamiętałam głosu, ani żadnej sytuacji z nią związanej. Ciotki mówiły, że zaginęła zaraz po moich narodzinach. Ledwo stanęła na nogi po porodzie, a zaraz potem słuch po niej zaginął. Właściwie nie słyszałam w końcu nigdy o tej szkole, więc jak mogłam wiedzieć, czy miała z nią jakikolwiek związek. Byłam teraz wściekła. Żadna z ciotek nie wpadła na to, by poinformować mnie choć w najdrobniejszych szczegółach o mojej matce. Na słowa trenerki nie odpowiedziałam nic tylko odsunęłam się wracając do szeregu.
   Każda kolejna lekcja dłużyła się bez reszty. W mojej głowie wciąż pojawiały się pytania na temat mojej matki. Narastała we mnie ta złość, ten żal o to, że nic o niej nie wiem. Alex bez przerwy pytała mnie o moje samopoczucie, na co wciąż kłamałam z uśmiechem, że jest w porządku. Szłyśmy teraz w stronę jadalni, bo nadeszła pora lunchu. W barku wzięłam spore ciastko na deser i krewetki. Zdziwiły mnie wygórowane potrawy, jakie serwowali w tej szkole, jednak nie pytałam o nic w końcu to tylko na moją korzyść. Usiadłam razem z moją współlokatorką przy stoliku Gerarda i Hay. Odepchnęłam od siebie na chwilę te męczące myśli i rozmawiałam z nimi jak gdyby nigdy nic.
  - Słyszeliście, że mają za niedługo wytypować nowych strażników?- zaciekawiła się Hay.
  - Ja tam bardziej czekam na wypis wieszczów. - mruknął niezadowolony Gerard.
  - Ale serio!- ekscytowała się dalej blondynka.- To jest niewiarygodne! Od dwudziestu lat w środku semestru nie ogłaszali strażników. Będziemy mieć nową elitę.
  - Elitę?- zdziwiłam się.- W jakim sensie?
  - Strażnicy są wybierani jako elitarną jednostkę chroniącą.- zaczęła naukowo Alex.- Dwadzieścia lat temu kiedy nasi wrogowie szykowali atak na szkołę złamano zasadę i sporządzono listę strażników w trakcie drugiego semestru. Teraz jest to jeszcze większe wydarzenie, bo chcą to zrobić już w pierwszym semestrze i to z dopisanym punktem "wcielenie nie gra roli". To znaczy tyle, że w tym roku strażnikiem może zostać nawet pierwszoroczniak. Test wybranej osoby rada może rozpocząć w każdej chwili, nie informując o tym petenta. Do testowania wybierają najlepiej sprawujących się tearynów z grupy strażniczej.
   Zdziwiłam się na jej wiedzę. Elita... Ciekawe jak może wyglądać taki "elitarny" test. Zastanawiałam się też nad tym jakie obowiązki czekają na takiego strażnika. Te myśli były bez sensu, bo w końcu wybrani zostaną najlepsi, a ja do nich nie należę.
  - Panna Wszystko-wiem już ci objaśniła.- zaśmiał się rzewnie chłopak, gubiąc przy tym zmielony makaron.
  - Zamknij się G!- wrzasnęła Alex, waląc pięścią w stół.- Serio zamknij gębę, bo gubisz żarcie.
   Zaśmiałam się na ich "wymianę zdań", jednocześnie dumając nad dzisiejszym dniem. Pozostawiał masę wątpliwości. Na przykład to dlaczego szykują jednostkę obronną, skoro było to w tym czasie takie nietypowe? Czyżby kromovie szykowali się do natarcia? O takich rzeczach nas jednak nie informowali, ale była jedna osoba, która mogła mi odpowiedzieć- Agnes.
   Zaraz po ostatnich zajęciach- socjologii tearynów ruszyłam pospiesznie do budynku nauczycieli. Rzuciłam tylko Alex, że idę do biblioteki coś załatwić. Weszłam przez ciężkie drzwi na zamkowe schody, które krętą drogą wspinały się ku górze. Poczłapałam na samą górę i zbliżyłam się do drzwi pokoju ciotki. Otworzyłam je z hukiem i wparowałam do pokoju niczym tornado.
  - Powiesz mi o co chodzi z tymi nagłymi wyborami na strażników?- wysapałam od razu zmęczona wspinaczką po schodach.
   Ciotka stała zdziwiona wlepiając we mnie zdezorientowane spojrzenie. Po chwili przeniosła je na punkt gdzieś za mną. Kierując się jej wzrokiem, odwróciłam się i stanęłam twarzą w twarz z jakąś kobietą. Gdy przyjrzałam się uważnie jej twarzy oniemiałam, stając jak posąg z otwartymi na rozcież ustami. Wyglądała zupełnie jak ona... Jak ta kobieta ze zdjęć, którą już gdzieś widziałam. Miała też coś ze mnie. Jakieś podobieństwo w oczach. Jej długie, lokowane, jasno-brązowe włosy, związane nad karkiem odsłaniały jej twarz, Od razu rozpoznałam w niej wojowniczkę, nie z samych blizn, ale miała również postawę profesor Iwy. Wyprostowaną, luźną, gotową w każdej chwili odparować cios.
  - Poznaj Aurę.- mruknęła Agnes wskazując na ubraną jakby w mundur wojskowy, jednak nie do końca kobietę.- Będzie cię teraz trenowała na strażnika. To będą dodatkowe zajęcia po lekcjach.
  - Witaj Andy.- powiedziała bez najmniejszego uczucia.- Posłuchaj mnie teraz uważnie.- przyciszyła lekko głos.- Nie wiemy do końca co dzieje się teraz na froncie i co planują kromovie, ale musimy mieć najlepszych strażników w razie gdyby coś się stało.- wyjaśniła.- A ja sprawię, że będziesz najlepszą z nich. Zrobię z ciebie przywódcę jednostki.
  - Na nic próby.- mruknęłam z westchnieniem.- Jestem tutaj najkrócej i idzie mi beznadziejnie.
  - Dlatego tutaj jestem.- skwitowała niewiele myśląc.- Z jakichś powodów rada uważa, że masz pewne predyspozycje, dlatego też wyznaczyli mnie bym wróciła z frontu i szkoliła ciebie.
   Mówiła to jakby z pewnym wyrzutem, że musiała się fatygować. Nie ciągnęłam dalej rozmowy kiedy wręczyła mi książkę "Zasady walki z kromami" i kazała studiować ją dzień i noc. Wyszłam powoli z budynku i stawiałam kroki w kierunku akademika, oglądając uważnie skórzaną okładkę starej książki. Wcisnęłam ją pod pazuchę bluzy i podążyłam do pokoju, gdzie czekała już na mnie Alex.
  - Po co byłaś w bibliotece?- napadła mnie od razu przy wejściu.
  - Tak na serio to byłam u Agnes spytać o tą sprawę z wyborami strażników.- tym razem nie skłamałam, jednak wcześniej wolałam uniknąć pytań.
  - I co powiedziała?- zainteresowała się od razu.
  - Nic nie wiedzą.- mruknęłam niezadowolona, ciskając niedbale książkę na łóżko, której dobyła od razu rudowłosa, przyglądając się tytułowi.
  - A to co?
  - Ciotka zwerbowała dla mnie jakąś diabelską trenerkę, która ma mnie szkolić na boku. Ona dała mi tę książkę.
  - Będziesz miała osobistą trenerkę?!- okrzyknęła zachwycona.- Tylko najlepiej zapowiadający się petenci dostają osobistego trenera.
  - Ja myślę, że to raczej złudna nadzieja.- przyznałam stłamszonym tonem.
  - Pokaż mi.- rzuciła z wyzywającą miną.
  - E...- zdziwiłam się.- Niech będzie.
   Wstałam i stanęłam naprzeciw niej. Dziewczyna nieudolnie przybrała pozę obronną, co nieco mnie rozbawiło. Uśmiechnęła się zalotnie, a ja ruszyłam biegiem w jej kierunku i złapałam ją w biodrach. Uniosłam jej ciało ku górze i runęłam z nią na ziemię, podkładając się pod nią, by nie odniosła większych obrażeń. Z głośnym śmiechem przeturlałam się po niej i chwyciłam ją za nadgarstki, siadając na niej okrakiem. Rozbawiło ją to i sama wiła się teraz w spazmach. Po chwili obie zamilkłyśmy, spoglądając sobie wzajemnie w oczy. Była tak blisko, że czułam na wargach jej oddech. Widziałam wyraźnie jej pogłębiające się z chwili na chwilę rumieńce, wciągałam z każdym wdechem jej słodki zapach, co w tej chwili mną owładnęło. Często reagowałam w ten sposób na dziewczyny, jednak w tej chwili moje usta dzielił od jej warg zaledwie milimetrowy kawałek. Opamiętałam się w ostatniej chwili z jej bioder i chwyciłam za książkę.
  - Ekhem...- odchrząknęłam zmieszana.- Powinnam się pouczyć bo Aura da mi pojutrze niezły wycisk jeśli nie wkuję chociaż części tej książki.
  - Czytaj na głos.- poprosiła rudowłosa.- Musi zawierać jakieś dodatkowe, pozaszkolne informacje. Jestem po prostu ciekawa.
   Rozdział pierwszy opisywał wszelkie sposoby ataków kromóv na nasz ród. Były zbyt brutalne, więc Alex poprosiła bym jednak ucichła. Sama natomiast zaciekawiłam się jeszcze bardziej lekturą, ukazującą między innymi rozrywanie krtani, rozszarpywanie ciał, a nawet odrywanie głów od tułowia. Musiał być to niezwykle prymitywny, krwiożerczy ród.